Po świętach wracamy z nową porcją filmowych rekomendacji. Tym razem mamy dla Was produkcje, które poleca znany i lubiany kinofil
Quentin Tarantino. Znajdziecie w nich błyskotliwe dialogi, muzyczne hity sprzed kilku dekad i zaskakujące zwroty akcji, czyli wszystko to, za co kochacie filmy twórcy
"Pulp Fiction". A jeśli to za mało, lista ponad stu tytułów na różne okazje znajduje się
TUTAJ.
***
Jeśli pokochaliście filmy
Quentina Tarantino za finezyjną narrację i zręczne łączenie gatunków,
"Gra wstępna" to dla Was pozycja obowiązkowa. Dzieło
Takashiego Miike zaczyna się jak historia, którą w latach 50. w Hollywood mógłby przenieść na wielki ekran
Billy Wilder: kilka lat po śmierci ukochanej kobiety pewien wdowiec postanawia ożenić się ponownie. Nie chcąc korzystać z usług biura matrymonialnego, przyjmuje propozycję zaprzyjaźnionego producenta, który pod pretekstem wykreowania nowej gwiazdy organizuje casting na towarzyszkę życia bohatera. Początkowe wątpliwości co do intencji pięknej Asami (
Eihi Shiina) wygrywane są bardzo subtelnie – ot, niewinne kłamstewko mające pomóc w zdobyciu roli, czyjeś złe przeczucie... Nawet kiedy dostajemy wyraźny sygnał, że dziewczyna nie jest tym, za kogo się podaje, reżyser jeszcze długo nie zdradza jej tajemnicy. A kiedy to w końcu robi... Cóż, przekonajcie się na własne oczy.
Dla kogo? Dla tych, którzy lubią przewrotki fabularne i nie boją się ostrych przedmiotów. ***
Chcecie więcej
imprezowych filmów? Wpadnijcie na zorganizowaną przez
Richarda Linklatera "Uczniowską balangę". Krążąc między świętującymi zakończenie roku szkolnego bohaterami, twórca kultowego
"Przed wschodem słońca" z nostalgią wspomina lata 70. Przypatruje się ówczesnej młodzieży i podsłuchuje mniej lub bardziej poważne rozmowy. Uzupełnieniem portretu epoki jest soundtrack składający się z hitów największych gwiazd lat 70. (m.in. Black Sabbath, KISS czy Alice Cooper). Dodatkowo na tej prywatce spotkacie m.in.
Matthew McConaugheya,
Bena Afflecka i
Millę Jovovich.
Dla kogo? Dla tych, którzy tęsknią za różowymi latami 70. ***
Wydawało się Wam, że produkcje powstające w Hollywood za czasów kodeksu Haysa nie zainteresują słynącego z zamiłowania do przerysowanej przemocy i soczystego języka reżysera? No to mamy dla Was niespodziankę: na liście ulubionych filmów
Quentina Tarantino znajduje się m.in.
"Dziewczyna Piętaszek". Historia rozwiedzionej pary dziennikarzy, którzy tropiąc aferę na najwyższych szczeblach władzy, ponownie zbliżają się do siebie, opiera się wprawdzie na żartach słownych, ale bez obaw – upływ czasu wcale im nie zaszkodził. Dzieło
Howarda Hawksa jest jednym z najwdzięczniejszych przykładów
screwball comedy, czyli popularnych w czasach wielkiego kryzysu zwariowanych komedii o (nie)dobranych parach.
W polskiej wersji językowej film można obejrzeć w serwisach Ipla i VOD.pl. Dla kogo? Dla tych, którzy czują potrzebę nadrabiania klasyki. ***
Choć trzygodzinne dzieło
Johna Sturgesa przybliża tragiczny los alianckich jeńców wojennych rozstrzelanych przez gestapo w trakcie ucieczki z przeznaczonego dla nich obozu, jest to raczej film przygodowy niż historyczny. Opierając się na wspomnieniach
Paula Brickhilla, jednego ze zbiegów, reżyser tworzy opowieść o ludziach, którzy nawet w niewoli nie złożyli broni. Ponieważ bohaterowie wychodzą z założenia, że skoro nie można walczyć na froncie, to warto przynajmniej uprzykrzyć życie wrogowi, przez większą część seansu trudno powstrzymać się od śmiechu. Scena, w której bohater grany przez
Steve'a McQueena skacze na motocyklu, do dziś uznawana jest za jeden z najlepszych popisów kaskaderskich w historii kina.
Dla kogo? Dla tych, którzy nie poddają się bez walki. ***
Coś mniej poważnego? Proszę bardzo.
Trey Parker i
Matt Stone, czyli twórcy
"Miasteczka South Park", biorą na warsztat blockbustery o dzielnych szpiegach ratujących świat. Przy okazji robią sobie jaja z największych gwiazd Hollywood i dekonstruują schematy narracyjne, na których opiera się kino gatunkowe. Nie ma tu miejsca na polityczną poprawność, dlatego jeśli ideologia weszła Wam zbyt mocno, lepiej odpuśćcie sobie seans.
Dla kogo? Dla tych, którzy nie biorą kina zbyt poważnie.