W pierwszej chwili wydać się może banalny. Jednak całość to coś głębszego. Choć główny bohater rozmawia z peterem, ma jego zdjęcie, a my - widzowie, widzimy w chwilach rozmów telefonicznych jego twarz, to jednak nie możemy mieć pewności, czy Peter istnieje naprawdę (twarz i głos Rory'ego Culkina jako Petera może być zabiegiem, który każe nam-widzom, uwierzyć w jego istnienie). Czy po przeczytaniu powieści główny bohater wbił sobie do głowy istnienie chłopaka, a w rzeczywistości wszystko, co opisane w książce (jeszcze nie wydanej - główny bohater ma jedyny egzemplaż, wydawca ma wątpliwości co do prawdziwości opisanych w niej wydarzeń) to bzdury wymyślone przez próbującą rozładować swoje emocnonalne napięcie ociemnałą kobietę. Skąd takie zachowanie mieszkańców miasteczka w Wisconsi? Czy naprawdę chcą chronić Donnę i Petera, a może uczestniczą w tajemniczym spisku stworzonym i kierowanym przez Petera-symulanta i jego przybraną matkę (a może prawdziwą matkę)? Możliwości jest wiele, żadnej nie można wykluczyć, widz musi zdecydować sam (podobnymi słowami zwraca się do swoich słuchaczy główny bohater).
Polecam.
A dla mnie film był jednoznaczny - żadnego chłopca nigdy nie było, co staje się jasne w momencie kiedy Donna w nowym mieście opowiada, że jej syn stracił nogę (wcześniej był molestowany, przetrzymywany w piwnicy i umierający na zapalenie płuc, ale jego nogom nic nie było). Zdała sobie sprawę z tego, że tamta bajeczka była zbyt mocna, wzbudzała zbyt silne emocje, a tym samym bardziej mogła skłonić ludzi do poszukiwania prawdy, więc tym razem użyła bezpieczniejszej historii. Na dodatek okazało się przecież, że wcale nie jest niewidoma, więc nawet w tej kwestii zmyślała.
A że mieszkańcy tak jej bronili? Nic nadzwyczajnego, specjalnie wybierała małe społeczności (znowu - na końcu wybrała taką ponownie), w których siłą rzeczy ludziom bardziej na sobie zależy, tym bardziej w wypadku takiej szalenie poszkodowanej przez los, dzielnej kobiety. Ot, budziła we wszystkich instynkt opiekuńczy. Pomysł z "tajemniczym spiskiem" całego miasteczka to już gruba nadinterpretacja.