Siła „Tam gdzieś musi być niebo” tkwi w decyzji Suleimana, by odkurzyć filmową konwencję opartą na wyrazistej osobowości z vis comica wpisanej w slapstickowość rzeczywistości. Tego rodzaju produkcje znamy przede wszystkim z okresu kina niemego. Jednak Suleimanowi bliżej do twórczości Jacquesa Tatiego i jego pana Hulota. Z filmami o panu Hulot łączy „Tam gdzieś musi być niebo” konstrukcja świata przedstawionego: główny bohater Suleimana niezależnie od sytuacji milczy, za to rzeczywistość dookoła niego tętni paletą komediowo hiperbolizowanych dźwięków. Świetnie sprawdza się również image bohatera-reżysera. Lekko przygarbiona sylwetka, wyraziste okulary, słomkowy kapelusz, ciemnogranatowa marynarka zapinana na ostatni guzik pod szyją, spokojna, lecz niezwykle plastyczna twarz – to wszystko czyni z bohatera „Tam gdzieś musi być niebo” idealnego, zdystansowanego obserwatora, którego precyzyjnie wykreowany obraz w zderzeniu z dynamicznym światem prowadzi do zaskakujących i nieoczywistych spotkań.
więcej tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=kwYV-ojQzxA